Przez moje nieszczęsne plecki mało piszę,bo mało robię...nie bardzo daje się wysiedzieć,a leżąc na brzuchu ciężko mi wyplatać;)
Wychodząc na przekór dolegliwością postanowiłam nie użalać się nad sobą tylko coś pokręcić...padło na rower z kursu Kasi.
Miałam wielki problem robiąc mu koła...już miałam pisać do Kasi z prośbą o ratunek,ale jako tako jakaś pokraczka wyszła:)
Fakt koła nie są idealnie okrągłe..bardziej jak na jakimś kapciu...hihihi...no,ale pierwsze koty za płoty...następny mam nadzieję będzie wyglądał dużo lepiej.
W związku z powyższym proszę o przymrużenie oka na niedoskonałości i wybaczenie...chorego i leżącego nie wolno bić:p
Zastanawiałam się czy w ogóle się nim pochwalić...ale co tam...każdy kiedyś miał swój pierwszy raz lepszy czy gorszy
A tak oto prezentuje się mój rower
Tak bardzo cieszę się z tego słońca,które w końcu do nas zawitało...
AŻ CHCE SIĘ ŻYĆ:)